Walentynkowe krewetki okazały się wielkim sukcesem. N. powiedziała, że już zawsze będę przyrządzał krewetki u nas w domu. No to się wkopałem;)
Ostatnio w radiu usłyszałem reklamę, że w naszym ukochanym Lidlu są krewetki 200g po 8 zł. Ubrałem się i poleciałem do sklepu zakupić 2-3 opakowania. Niestety na miejscu okazało się że ich nie ma:( Wróciłem do domu niezadowolony. Gdy ponownie usłyszałem ową reklamę okazało się, że są to krewetki schłodzone. Zrozumiałem, że nie znajdę ich w zamrażalnikach gdzie szukałem ich poprzednio. Gdy tego samego dnia byliśmy razem w Lidlu znalazłem je w lodówce. Zdziwiło mnie to, że nie są mrożone, ale jak moglibyśmy ich nie kupić. Kolejnym zaskoczeniem było to, że zakupione krewetki posiadają pancerze, odnóża, antenny i oczy. Czarne oczy. Nasza była współlokatorka mówiła, że nie je krewetek bo będą patrzeć na Nią z talerza. I coś w tym jest.
Krewetki „w całości ” różnią się znacznie od gotowych obranych na tyle, że musiałem sprawdzić w internecie co i jak możemy z naszych krewetek zjeść, żeby nie popełnić jakieś gafy kulinarnej.
Krewetki przygotowałem według walentynkowego przepisu opisanego na naszym blogu (
link tutaj). Pominąłem oczywiście rozmrażanie krewetek. Smażyłem je trochę dłużej niż te obrane. Gdy znalazły się na talerzu można było zająć się ich spożywaniem, które krótko opiszę.
Krewetkę bierzemy w ręce i zaczynamy od oderwania głowy. Gy krewetka już na nas nie patrzy zdejmujemy pancerz okalający jej przepyszne wnętrze. Odrywamy również odnóżki. Następnie zjadamy krewetkę trzymając za końcówkę odwłoka. Przy 5 krewetce już jakoś idzie. Pancerzyk krewetki może trochę ciężko odchodzić ale smak krewetek wynagradza wszystko. Tak mała rada na koniec. Jeżeli ktoś nie lubi się brudzić niech kupi krewetki obrane. My jednak bardzo polubiliśmy krewetki „w całości”. Smacznego!
Tak, to prawda krewetki w pancerzykach duzo lepie smakuja jak juz te obrane no i przy bialym winie ….delicjum !!!
Bardzo dziękuję za podpowiedź, co zrobić z krewetkami w pancerzykach, ponieważ te "gołe" mrożone często goszczą na moim stole, jednak po ostatniej wizycie w Lidlu byłam tak samo zdziwiona jak Ty kiedy zobaczyłam owe, ubrane. Na pewno przepis zostanie wykorzystany już jutro, a krewetki zostaną podane jako przystawka. W ramach podziękowania zostawiam przepis na "francuskie ślimaczki" jak ja to nazywam:
składniki:
1 ciasto francuskie z Lidla
1 op. pieczarek
20 dag sera żółtego
15 dag szynki (może być tostowa)
1 duża cebula
ciasto rozwałkować na cieniutki prostokąt, na wierzchu sypać warstwami: pieczarki starte na grubych oczkach tarki,pokrojoną w kosteczkę szynkę, pokrojoną w kosteczkę cebulę i ser żółty również tarty na tarce o grubych oczkach. Następnie zwijamy ciasto szerszą stroną tak jak np.: makowiec, owijamy papierem i odstawiamy na 1 godz. do lodówki, następnie nagrzewamy piekarnik do 180stC, a schłodzone ciasto kroimy na plastry ok 2cm i układamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, pieczemy ok 20-30 minut, można podawać na gorąco, na ciepło, a także na zimno.
Życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
a co z ta żyłka na grzbiecie czyli jelitem krewetki ?? zjadacie to???
Jeżeli jest bardzo widoczna to wykrawamy i wyrzucamy, ale często jest na tyle mała lub niewidoczna, że jemy krewetkę bez wyciągania i nie ma to wpływu na smak:)