Zeszłoroczny cykl przepisów wigilijnych otwierał barszcz. Był to barszcz czysty, nie był postny bo zrobiliśmy go już 1 grudnia. W tym roku też przepis na barszcz, który nie jest postny. Tamten przepis jest bardziej dla Ł. bo on lubi właśnie taki czysty kwaśny barszcz. Ja takiego nie lubię. Z powodu takich barszczy zwykle twierdzę, że nie lubię barszczu. A właściwie to ja zwyczajnie nie lubię barszczu. Z barszczu lubię uszka. Czasem robimy taki barszcz jak w przepisie z zeszłego roku bo taki lubi Ł. Ja lubię tylko ten barszcz ukraiński robiony przez mamę. Przepis ten nauczyła się dawno temu od mojego dziadka, urodzonego za Bugiem, który go zawsze przygotowywał. Można powiedzieć, że jest to rodzinny przepis. Ile pań domu, tyle przepisów na barszcz ukraiński. Ale jedno jest pewne – jest to zupa pełna dodatków, bogata. Nie potrzeba tu uszek czy też makaronu.
Trudno w nim określić proporcje bo mama jak to każda mama ma już miarę w oku. Ale starałam się to ubrać w jakieś ramy 🙂
Składniki:
ok. 0,5kg żeberek,
włoszczyzna – może być paczka mrożonej,
kapusta biała – ćwierć główki,
fasola biała sucha – około szklanki,
garść suszonych grzubów,
4-5 buraków,
przyprawy: liść laurowy, ziele angielskie, sól, pieprz,
pół dużego kubka śmietany kwaśnej,
ok łyżki mąki,
sok z cytryny
Przygotowanie:
Zalewamy żeberka około 3 litrami wody. Gdy się zacznie gotować dodajemy włoszczyznę. Zdejmujemy wytwarzającą się szumę łyżką, gdy przestanie się robić szuma dodajemy kapustę (można ją wcześniej trochę pokroić ale mają być duże kawałki), fasolę, grzyby i obrane buraki w całości (fasoli i grzybów nie musimy wcześniej namaczać). Dodajemy również przyprawy 2-3 listki laurowe, 4-5 kulek ziela angielskiego. Solimy wywar, pieprzymy (można dodać pieprz w kulkach – około 8 kulek). Gotujemy wszystko na małym ogniu do momentu gdy buraki i fasola zmiękną. Żeberka i buraczki wyławiamy z wywaru. Buraki ścieramy na tarce na dużych oczkach i dodajemy do wywaru. Żeberka obieramy, mięso oddajemy do wywaru. Teraz czas na doprawienie naszej zupy. Dodajemy sok z cytryny do zakwaszenia oraz kwaśną śmietanę wymieszaną z łyżką mąki. Śmietanę dodajemy powoli, ciągle mieszając i nie gotujemy już zupy po jej dodaniu. Doprawiamy solą i pieprzem do smaku.
I gotowe. Zupa ma delikatny smak, kiedyś za nią tak nie szalałam ale kiedy byłam starsza i częściej miałam okazję próbować barszcz czysty i serwowane przy okazji różnych uroczystości restauracyjne zupy z koncentratu zmieniłam zdanie. Nie jest to jednak zbyt dietetyczna zupa bo najlepiej smakuje z dukanymi ziemniakami, polanymi smażonym boczkiem i cebulką (kresowa kuchnia nie należy do lekkich :P) i taką lubię najbardziej. Do miseczki nakładamy ziemniaki z boczkiem i zalewamy zupą. Przekonał się do niej również Ł. choć na początku kręcił nosem na barszcz z dodatkami.
najlepsza wersja barszczu:)
zgadzam się! 🙂